Podsumowanie 2019 - z głową w chmurach. Report this article Rozmowy z użytkownikami utwierdziły nas w przekonaniu, że był to trafiony produkt - zaoszczędziliśmy im godziny pracy.
Upiłem się na śmierć, a jednak żyję wciąż Do kranu błędny krok Po fajkach szary ślad, a w głowie ostry jeż Wychodzę, a tu deszcz! Gdyby tak, z głową w chmurach pobiec gdzieś Niczym nie przejmować się, odpocząć Gdyby tak, dorwać chwilę, która jest i brać Z niej pełną garść Przy kasie kasy brak i wszystko wzięło w łeb Mój nałóg, albo chleb Powracam snując dym, z myślami znów się bić Jak ciężko łatwo żyć Gdyby tak, z głową w chmurach pobiec gdzieś Niczym nie przejmować się, odpocząć Gdyby tak, dorwać chwilę, która jest i brać Z niej pełną garść Jak ciężko łatwo żyć, jak żyć, jak żyć... Jaaak, jak nie przejmować się, nie przejmować się... Już nie, już nie, nie przejmować się, nie przejmować... Jak żyć...? Gdyby tak, z głową w chmurach pobiec gdzieś Niczym nie przejmować się, odpocząć Gdyby tak, dorwać chwilę, która jest i brać Z niej pełną garść, pełną garść.

sypialnia 1 z widokiem na las - pokój 2 osobowy z prywatną łazienką (prysznic, umywalka, wc, ręczniki) sypialnia 2 z widokiem na jezioro - pokój 2 osobowy plus dwuosobowa rozkładana sofa. sypialnia 3 z widokiem na jezioro - pokój 2 osobowy plus pojedyncze łóżko. łazienka (prysznic, umywalka, wc, ręczniki)

Co widzicie, gdy spojrzycie w niebo? – pytam, zanim proszę o zapisanie tematu lekcji. – Słońce, samolot, chmury – pada odpowiedź. Co jeszcze? Kombinują. – Ptaki? – Spadający deszcz? Co jeszcze? – pytam konsekwentnie. Zerkają to na siebie, to na mnie. – Patrząc w niebo, widzę przede wszystkim chmury , już mówiłem przecież – odzywa się klasowy bystrzak. Podejrzał temat lekcji, nie zdążyłam zasłonić, zanim weszli do klasy… A co widzicie, gdy obserwujecie chmury? Konsternacja. Co można widzieć? Chmury to chmury. Ot, wymyśliła! O co jej znowu chodzi?– jak patrzę na miny moich uczniów, to odnoszę wrażenie, że takie właśnie myśli przebiegają przez ich głowy. Cisza. Nic nie mówię, nie komentuję. Włączam rzutnik. Wyświetlam poszczególne obrazy. (źródło: A teraz co widzicie? – Serce! Głowę smoka ziejącą ogniem! – O, króliczek! – Jaki króliczek? To przecież superbohater. O, tu ma jedną rękę, drugą unosi dumnie – nie widzisz? – Oooo! Godzilla!!! – Koń? – To nie koń, to kucyk! Dzieciaki są wyraźnie ożywione. Z niecierpliwością czekają na kolejną fotografię. Przeglądamy galerię zdjęć, każdy podaje swoje propozycje, uzasadniają, niektóre przykłady wywołują żywą dyskusję – każdy widzi co innego, próbuje przekonać resztę do swoich racji. Wyłączam rzutnik, ponownie zadaję pytanie: Co widzicie, gdy obserwujecie chmury? Teraz widzę już ten błysk w oku niektórych uczniów, wiem, że już weszli na ten tor rozumowania, o który chodziło. Wiedzą, jakiej odpowiedzi oczekuję: – Obserwując chmury, można zobaczyć różne kształty. Wszystko można zobaczyć, wystarczy tylko trochę wyobraźni. A właśnie! O to chodziło. A wiecie, że w „Panu Tadeuszu” Adam Mickiewicz też opisał polskie niebo oczami swojej wyobraźni? Autor skupił się przede wszystkim na przedstawieniu kształtów, jakie mogą przyjmować obłoki. Chcecie zobaczyć, do czego je porównał? Jakie kształty wyłaniają się z jego opisu? Chcą! Naprawdę chcą! Zaczynamy. Czytamy fragment epopei. Na początku zadaję pytanie, do czego porównano w tekście niebo włoskie i co na jego temat sądzi osoba, która się wypowiada. Następnie proszę o sformułowanie ogólnego wniosku, co osoba mówiąca sądzi na temat polskiego nieba – dlaczego wydaje się ono ciekawsze niż niebo włoskie? Teraz przechodzimy do analizy obrazów chmur ukazanych w wierszu. Najpierw zostawiam analizę uczniom- rozdaję karty pracy. Lewą część wypełniają samodzielnie i tutaj pozwalam na dowolność: Niektórzy obok ilustracji przedstawiającej daną chmurę zapisują konkretny cytat z utworu, którego dotyczy ilustracja, inni woleli zapisać luźne wnioski na podstawie ilustracji oraz konkretnego fragmentu. Następnie, posiłkując się zgromadzonymi informacjami, próbujemy parafrazować fragment epopei. W tym miejscu muszę napisać, że pomysł zobrazowania chmur przedstawionych we fragmencie nie jest mojego autorstwa – podpatrzyłam podobne zadanie w jednej z kart pracy Wsipu. Wspomniana karta pracy zawierała jednak aż trzy strony zadań do fragmentu, mnie natomiast zależało na tym, aby zmieścić się na jednej stronie A4. Stworzyłam oczywiście własne ilustracje, mimo wszystko inspirowałam się pomysłem wydawnictwa. 3. Analizujemy warstwę językową – uczniowie szukają porównań, epitetów, przenośni (Wszystkie 3 środki poetyckie są już znane moim uczniom, choć najwięcej problemów sprawia przenośnia. Wracamy jednak do ilustracji po lewej stronie karty. Niektórzy nawet stwierdzają, że nieco inaczej przedstawiliby chmurę, która jest „ulewą brzemienna” – podchodzą do tablicy, tworzą własne wizualizacje, uzasadniają). 4. Proszę, aby dzieci wypisały wszystkie czasowniki związane z czynnościami wykonywanymi przez chmury. Na tablicy zapisuję pytanie: Co robią chmury? Dzieci szukają właściwych czasowników w tekście, zapisujemy je na tablicy. Pytam, dlaczego w opisie chmur Mickiewicz zastosował tyle czasowników? Uczniowie nie mają problemu z odpowiedzią – zauważają wpływ czasowników na dynamikę opisu. 5. Podsumowując pracę z fragmentem, proszę o dokończenie w zeszycie zdania: Polskie niebo…. 6. Na koniec uogólniam, nawiązuję do lekcji dotyczącej grzybobrania. Proszę, aby na podstawie obu poznanych fragmentów uczniowie powiedzieli, jaki był stosunek Adama Mickiewicza do kraju ojczystego. Co poeta chciał pokazać, opisując w swojej epopei polską przyrodę. Jaki obraz przyrody wyłania się z utworu Mickiewicza? Zadanie domowe: Spójrz dziś w niebo. Co widzisz? Zredaguj opis chmur, stosując epitety, porównania i przenośnie. Możesz wykonać ilustrację związaną z Twoją pracą.
W języku rozróżniamy: Co oznaczają te wyrażenia? Przepisz zdania, możesz dodać rysunki. Wyjaśnij ich znaczenie w zeszycie. Ten człowiek ma lodowate spojrzenie. Zosia często patrzy przez różowe okulary. Janek chodzi z głową w chmurach. Metafory używamy też w języku codziennym. Przepisz do zeszytu.

Z głową w chmu­rachEulalia Domanowska Etapy rozwoju sztuki publicznej w PolsceSztuka w przestrzeni publicznej zaczęła rozwijać się w Polsce na szerszą skalę dopiero w ostatnim dziesię­ci­oleciu, kiedy demokratyzacja i trans­for­macja kraju umożli­wiły takie działania, a władze lokalne i samorzą­dowe zobaczyły w niej możli­wość rewital­izacji miast, inte­gracji społeczności, este­tyzacji otoczenia, budowania lokalnej tożsamości czy bodźca pobudza­jącego do końcu lat 90-tych pojaw­iają się tacy polscy artyści, jak Joanna Rajkowska, Jarosław Koza­kiewicz, a potem coraz liczniejsza grupa młod­szych, jak Maciej Kurak czy Jakub Szczęsny, rzeźbiarze i architekci, którzy uczest­nicząc w między­nar­o­dowym obiegu sztuki, zaczy­nają tworzyć w przestrzeni publicznej sztukę kontek­stualną. Jednocześnie bardzo popu­larnym jej rodzajem w Polsce stają się murale, malowidła ścienne i graf­fiti. Miasta i insty­tucje kultur­alne są coraz bardziej zain­tere­sowane tego rodzaju projek­tami. Przemiany poli­tyczne umożli­wiły naszemu krajowi powrót do demokraty­cznej Europy, włączenie się w między­nar­odowy obieg sztuki i możli­wość wymiany kultur­alnej, na przykład z naszymi zachod­nimi sąsi­adami. W dobie wolności podróżowania i rozwoju komu­nikacji dystans dzielący nasze kraje znacznie się skrócił. Z Warszawy można dojechać pociągiem do Berlina w ciągu sześciu godzin. Ułatwia to znacznie wzajemne poznawanie się i wymianę doświad­czeń. Wciąż jednak Polska nie jest atrak­cyjnym rynkiem sztuki ani krajem, gdzie każdy artysta chci­ałby mieć wystawę. Przy­jeżdżający tu twórcy nie mogą liczyć na solidne hono­raria za swoje prace. To raczej cieka­wość i poszuki­wanie nowych doznań skłania ich do wizyty w nie jest jednak także artysty­czną pustynią, jeśli chodzi o sztukę w przestrzeni publicznej. Już w latach 60-tych ubiegłego wieku polscy moderniści pode­j­mowali próby jej tworzenia. Jedną z nich było Bien­nale Form Przestrzen­nych w Elblągu, zorga­ni­zowane w 1965 roku przez Galerię EL we współpracy z miejs­cową fabryką Zamech, produ­centem turbin, przekładni zębatych i cięż­kich elementów okrę­towych. Bien­nale odbyło się pięciokrotnie, ostatnie zorga­ni­zowano w 1973 roku. Wspólne działania artystów i robot­ników doprowadziły do powstania kilkudziesięciu, w więk­szości abstrak­cyjnych, rzeźb i obiektów. Cele Bien­nale wywodziły się z tradycji konstruk­ty­wisty­cznej głoszącej potrzebę zbliżenia sztuki i tech­niki, artysty i robot­nika, dzieła i jego odbiorcy – zwykłego człowieka. Przestrzeń miejska została zorga­ni­zowana zapo­mocą abstrak­cyjnych rzeźb wyko­nanych z metalowego złomu, przy czym współwykon­awcą była załoga fabryki. Bien­nale stało się, co prawda, wygodną formą dla poli­tyki pols­kich komu­nistów, którzy popierali tego typu „braterstwo“ klas społecznych, a sztukę trak­towali jako wentyl bezpieczeństwa dla inteligencji, jednak powstało wówczas kilka­dziesiąt obiektów i rzeźb, które można uznać za dość wczesne przykłady sztuki w przestrzeni publicznej. Oprócz aspektu społecznego sztuka ta miała aspekt eduka­cyjny – popraw­ianie gustu niewyro­bionego widza poprzez umożli­wienie mu bezpośred­niego kontaktu ze sztuką na wysokim poziomie. Kole­jnym przykładem jest Bien­nale Rzeźby w Metalu, które zorga­ni­zowano w Warszawie przy pomocy Zakładów Radiowych Kasprzaka. Powstało wówczas 60 kompozycji przestrzen­nych, z których kilka­naście nadal można oglądać na stołecznej Woli. W projek­tach brali udział przed­staw­iciele polskiej awan­gardy artysty­cznej, którzy szybko zain­tere­sowali się sztuką koncep­tualną. Formami wypowiedzi artysty­cznej stały się wówczas prelekcje, mani­festy, akcje, fotografia i sztuka wideo. Na początku lat 70-tych coraz bardziej upowszech­niała się też sztuka perfor­mance i teatr 80-te, mimo trudnej sytu­acji poli­ty­cznej, przyniosły nam kilka więk­szych imprez między­nar­o­dowych, na których również pojawiły się projekty w przestrzeni publicznej. W roku 1981, tuż przed wprowadze­niem stanu wojen­nego w Polsce, odbyła się łódzka Konstrukcja w Procesie. Na fali społecznego entuz­jazmu związanego z ruchem „Soli­darność“ artyści znów współpra­cowali z robot­nikami, może w sposób najbardziej auten­tyczny w historii, tym razem wbrew woli władzy. Artyści, tacy jak Richard Nonas czy Sol LeWitt, z rozrzewnie­niem wspom­inali ten ciekawy, wspaniały czas. W drugiej połowie lat 80-tych udało się również, przy współpracy artysty Fluxusu, Emmetta Williamsa, zorga­ni­zować dwie warsza­wskie edycje Między­nar­o­dowego Semi­narium Sztuki, które ułatwiły powstanie jednego z najważniejszych ośrodków kultury w Polsce – Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujaz­dowski w poli­tyczne po 1989 roku w Polsce i upadek muru berlińskiego umożli­wiły posz­erzenie wymiany między twór­cami polskimi a zagranicznymi. Jednym z niezwykłych twórców, z którymi wtedy się spotkałam, był Thorsten Gold­berg. Poznałam go dzięki kura­torowi Marti­nowi Henatschowi. Nasza znajo­mość datuje się od roku 2000, kiedy obaj wzięli udział w między­nar­o­dowym projekcie Intrigue and provo­cation zorga­ni­zowanym w Kaunas na Litwie. Artysta zaprezen­tował wówczas mobilną insta­lację Detached House, zbudowaną z moni­tora, który wolno prze­suwa się w przestrzeni galerii, uderza w ścianę i sunie w prze­ciwną stronę, powracając do poprzed­niego punktu. Na ekranie widać staty­czny obraz domku w małym miasteczku na niemieckiej prow­incji. Kamera filmuje rzeczy­wisty czas akcji jednego dnia. Oprócz okazyjnego pojaw­iania się samo­chodów, rowerzysty, szarego i czarnego kota, listonosza i ruchu chmur na niebie nic więcej nie dzieje się w tym miejscu. Nuda i marazm. Artysta próbuje zainicjować jakąś akcję poprzez mechan­iczną kolizję moni­tora ze ścianą. Jednak jednos­tajny ruch i nieuchron­ność kolizji jest doskonale przewidy­walna przez widzów. Sztuka niewiele może zmienić, jedynie wybić kilka szram w ścianie galerii. Insta­lacja zawier­ająca kontekst społeczny była jednocześnie głosem w dyskusji nad siłą, a właś­ciwie bezsiłą sztuki we współczesnym świecie. Była też przykładem sztuki o przestrzeni publicznej, jednak przez­nac­zonej do prezen­tacji w galeryjnym roku 2000 artysta berliński kilka­krotnie pokazywał swoje projekty w Polsce, w Galerii Amfi­lada i Muzeum Naro­dowym w Szczecinie, Galerii Arsenał w Białym­stoku i Galerii XX1 w Warszawie. Jednym z nich była insta­lacja 3 Chinesen – rodzaj poezji wizualnej ufor­mowanej z kolorowych kanapek pokry­tych nutellą, dżemem i kiełbasą, ukazu­jących tekst dziecięcej piosenki niemieckiej. Kanapki ułożone na ulicznym trotu­arze i na podłodze sali wysta­wowej, bulw­er­sowały część Polaków przyzwycza­jonych do szczegól­nego trak­towania chleba i myślenia o nim w kontekście sacrum – religi­jnego rytuału przemiany chleba w ciało Chrys­tusa podczas cere­monii mszy. Insta­lacja, pomyślana jako iron­iczna gra ze słowem i naszymi zmysłami, sprowokowała nieza­mierzone przez artystę reakcje, wynika­jące z odmi­ennego kontekstu kulturowego. Wybrane prace Thorstena Gold­bergaJeśli Thorsten Gold­berg posługuje się strategią prowokacji, to jest to prowokacja intelek­tualna, skła­ni­ająca widza do podjęcia wysiłku anal­i­ty­cznego lub procesu badaw­czego. Jego dzieła można odczy­tywać na różnych poziomach wizual­nych i znaczeniowych. Nawiązują one rozmaite relacje z otocze­niem, geografią, historią miejsca, grupą, dla której są przez­naczone. Jego projekty można określić nie tyle jako „site-specific“, co jako„context-specific“. Wydarzenia, poli­tyka, język formalny, otoczenie – wszystko to może oddzi­aływać na dzieło sztuki umieszc­zone w przestrzeni publicznej. Artysta dokładnie bada teren, zanim zapro­ponuje projekt. Angażuje do współpracy spec­jal­istów z różnych dziedzin, starając się stworzyć dzieło perfek­cyjne, znakomicie pasu­jące do otacza­jącej przestrzeni, ale też zawier­ające wnikliwe obserwacje bądź przesłania autora, pozbaw­ione jednak elementu perswazji. Thorsten Gold­berg rozmawia z nami raczej za pomocą symboli, znaków i aluzji, odwołuje się do naszego doświad­czenia, emocji lub wrażli­wości. Jego prace, nawet te kryty­czne, są bezkon­fliktowe. Artysta kładzie nacisk na współpracę, subtelne zwrócenie uwagi na jakąś kwestię, podsuwa możliwe rozwiązania, nawołuje do zgody, stara się dać przy­jemność

Muzeum Gornoslaskie w Bytomiu; Exposure time: 1/50 sec (0.02) F-number: f/8: ISO speed rating: 8,000: Date and time of data generation: 17:47, 21 June 2017: Lens focal length: 24 mm: Horizontal resolution: 72 dpi: Vertical resolution: 72 dpi: Software used: Adobe Photoshop Camera Raw 9.7 (Windows) File change date and time: 10:57, 22 June 2017
Chodzić z głową w chmurach to frazeologizm, który oznacza bycie zamyślonym lub posiadanie trudności z dostosowaniem się do realiów życia codziennego. Mówi się tak o osobie, która jest rozkojarzona lub rozmarzona. Frazeologizmem o podobnym znaczeniu jest „bujać w obłokach”, co rozumiane jest jako fantazjowanie lub nieliczenie się z realiami. Nie wyczerpaliśmy tematu? Daj nam o tym znać! W przypadku, gdy nie opisaliśmy wystarczająco tematu, to daj nam szansę na poprawę, i napisz o tym. Wszystkie niezbędne informacje jak się z nami skontaktować znajdziesz tutaj.
Wtorki z głową chmurach. Bezpieczeństwo aplikacji webowych. Serdecznie zapraszamy na kolejne spotkanie w ramach cyklu „Wtorki z głową w chmurach” - tym razem poświęcone ofercie producenta Fortinet oraz Microsoft. Aplikacje webowe są obecne niemal w każdym aspekcie naszego życia. Dzięki nim uczymy się, pracujemy, oglądamy filmy
Zapraszamy do Stara Kablownia na wyjątkowe spotkanie dla dzieci z rodzicami. Related upcoming events 04/08/2022 11:00 - 04/08/2022 13:00 No additional details for this event. 17/08/2022 11:00 - 17/08/2022 12:00 No additional details for this event. 19/08/2022 11:00 - 19/08/2022 13:00 No additional details for this event. 26/08/2022 10:00 - 26/08/2022 18:00 No additional details for this event. 30/08/2022 16:00 - 30/08/2022 18:00 Zadanie finansowane z budżetu Gminy Czechowice-Dziedzice w ramach Gminnego Programu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych oraz Przeciwdziałania Narkomanii w Gminie Czechowice-Dziedzice na lata 2022-2025. Z głową w chmurach - miłośnicy astronomii. 15 likes. praca na lekcji reklamy- fanpage w formie ćwiczenia
Dnia 22 lutego 2008 r. ujrzał światło dzienne pierwszy numer antologii serwisu literackiego zatytułowany: "Z głową w chmurach". Wydawnictwo to można zamówić, pisząc mail'a na adres: vetis@ Cena jednego egzemplarza to 8 zł. (plus 2 zł. - koszty wysyłki). Więcej szczegółów znajduje się pod adresem: Usunięty · 20:13 · 0 ·
W środku pustka chociaż tłum tu jest I chyba mam miejską klaustrofobię ★ Zwrotka 2 ★ Ej, еj, ej, znowu biorę bucha trochę mnie to wkurwia Miałam lubić miasto, może polubię od jutra Wеszłam sobie w grę, a miałam być gdzieś na studiach Wszyscy oceniają, a ja ciągle z głową w chmurach Wow, nagle wielki szok
uzavrano EBooki M Marek Hłasko Użytkownik uzavrano wgrał ten materiał 5 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 1,134 osób, 282 z nich pobrało i opinie (0)Transkrypt ( 7 z dostępnych 7 stron) STRONA 1Marek Hłasko – opowiadania – Pierwszy krok w chmurach Strona 1 Pierwszy krok w chmurach Jerzemu Ćwiertni W sobotę centrum miasta wygląda tak samo jak w każdy inny dzień tygodnia. Jest tylko więcej pijanych; w knajpach i barach, autobusach i bramach — wszędzie unosi się zapach przetrawionego alkoholu. W sobotę miasto traci swoją pracowitą twarz — w sobotę miasto ma pijaną mordę. Natomiast w centrum miasta, w sobotę, nie ma ludzi, którzy lubią obserwować życie: stać w bramach, włóczyć się po ulicach, siedzieć na ławce w parku godzinami, i to tylko po to, aby za lat dwadzieścia móc sobie przypomnieć, że tego to a tego dnia widziało się mniej lub bardziej dziwny traf życiowy. Tak jak wysłańcy chadzający jeszcze podczas okupacji w czerwonych czapkach, tak jak handlujący suchym piaskiem, jak podwórzowi śpiewacy o przepitych tenorach — w centrum miasta wymarli obecnie obiektywni obserwatorzy życia. Obserwatorów można spotkać jedynie na przedmieściu. Życie przedmieścia zawsze było i jest bardziej zagęszczone; na przedmieściu w każdą sobotę, kiedy jest pogoda, ludzie wynoszą krzesła przed domy; odwracają je tyłem i usiadłszy okrakiem, obserwują życie. Upór obserwatorów nosi czasem znamiona genialnego obłędu; czasem siedzą w ten sposób przez całe życie i nie widzą nic prócz twarzy obserwatora z przeciwka. Potem umierają z głębokim żalem do świata, z przekonaniem o jego szarzyźnie i nudzie, gdyż rzadko kiedy przyjdzie im na myśl, że można podnieść się i pójść na sąsiednią ulicę. Obserwatorzy życia na starość stają się niespokojni. Miotają się, patrzą na zegarki; jest to jeden z śmiesznych nawyków starych ludzi — pragną ratować czas. W pewnym okresie chciwość życia i wrażeń staje się u nich silniejsza niż u dwudziestolatków. Dużo gadają, dużo myślą: uczucia ich są dzikie i tępe zarazem. Potem gasną szybko i spokojnie. Umierając wmawiają wszystkim, że żyli szeroko. Impotenci chwalą się sukcesami u kobiet, tchórze — bohaterstwem, kretyni — mądrością życia. Pan Gienek — z zawodu malarz pokojowy — od czterdziestu lat mieszkał na Marymoncie i od tyluż lat obserwował życie swej dzielnicy. Owej soboty pan Gienek także siedział przed swoim domem w ogródku i bezmyślnie patrzył w ulicę. Od czasu do czasu spluwał i oblizywał spieczone wargi; wygasający dzień był upalny i dręczący. Pan Gienek był rozdrażniony; nie zdarzyło się nic ciekawego w dniu dzisiejszym, nikt nie złamał ręki, nikt nikogo nie pobił i pana Gienka ssało uczucie pustki i nudy — kopnął psa, który nawinął mu się pod nogę, i ponuro ziewając patrzył na ulicę. Była pusta, przejeżdżające z rzadka samochody STRONA 2Marek Hłasko – opowiadania – Pierwszy krok w chmurach Strona 2 podnosiły tumany rozparzonego piasku. Kiedy stracił już całą nadzieję na ujrzenie kawałka życia, uczuł, że ktoś trąca go w ramię. Podniósł senne oczy i zobaczył swego sąsiada, Maliszewskiego. — Chodź pan — powiedział Maliszewski. — Gdzie? — Niedaleko. — Po co? — Chcesz pan coś zobaczyć? — powiedział Maliszewski. Był to niski człowiek o dobrodusznej twarzy i chytrych oczach. Ruchy jego — mimo pozornej ociężałości — były szybkie i zwinne jak ruchy młodego kota. — Co jest? — zapytał pan Gienek; ziewnął, był zmęczony upałem. — Chłopak — powiedział Maliszewski. — I co z tego? — Satyra — powiedział Maliszewski. — On jest z dziewczyną. Już pan rozumiesz? — Jasne — rzekł pan Gienek. Podniósł się; w serce jego wstąpiła nadzieja. Zapytał z ożywieniem: — Ładna? — I ładna, i młoda — rzekł Maliszewski. — Mówię panu, dobra robota tam odchodzi. — Nagle zniecierpliwił się: — Idziesz pan czy nie? — zapytał. — Nic z tego nie będzie — powiedział pan Gienek. — Zanim tam dojdziemy, to oni skończą. Mówię panu, że nic z tego nie będzie. — Oni nie mają po pięćdziesiątce tak jak pan — powiedział Maliszewski. — Mogą się bardzo długo bawić w ten sposób. Ja jak byłem młody, to też mogłem się w ten sposób bawić godzinami. Naprawdę tak było. Wstąpimy po mojego szwagra i podskoczymy tam, chce pan? On już wrócił z roboty i chętnie pójdzie z nami. O, patrz pan, już idzie! Rzeczywiście, ulicą szedł młody, tęgi mężczyzna. Rękawy koszuli miał podwinięte, w zębach trzymał trawkę. Oczy jego były senne i drwiące, powieki — ciężkie. — Heniek — zawołał Maliszewski — pozwól tu na chwilkę! Heniek zbliżył się i oparł o płot. Czoło jego było mokre od potu. — Cześć — powiedział. — Co u pana, panie Gienku? — Heniek — powiedział Maliszewski — chodź z nami. — Gorąco — powiedział Heniek; oblizał wargi i westchnął: STRONA 3Marek Hłasko – opowiadania – Pierwszy krok w chmurach Strona 3 — Nie ma czym oddychać. W taki upał nawet świętemu by nie stanął. Gdzie chcecie skoczyć? — Byłem na działce — rzekł Maliszewski. — Widziałem chłopaka z dziewczyną. — Szmata? — zapytał Heniek. Wypluł trawkę, potem zerwał nową i przygryzł ją mocniej zębami. — Skąd — powiedział Maliszewski. — Mówię ci: młoda i ładna. — Możemy podskoczyć — powiedział Heniek. — Ty mnie znasz: ja lubię popatrzeć na życie. Jeśli dziewczyna będzie brzydka — zwrócił się do Maliszewskiego — to ty coś dzisiaj postawisz. Ruszyli i szybko poszli wśród działkowych ogródków. Ludzie przychodzili tu po pracy, aby doglądać swych kartofli, pomidorów i marchwi. Teraz jednak było pusto: parny, drętwy dzień zmęczył wszystkich — ludzie siedzieli w domu. — Duszno — powiedział Heniek. — Ja nic nie mogę robić w taki dzień. Głowa mnie boli cały czas. — Tamtym też chyba gorąco — powiedział pan Gienek. — Myślę — rzekł Maliszewski. — My ich ochłodzimy. Tak, Heniek? — W zeszłym roku — powiedział Heniek — tutaj też przychodził taki jeden gość z dziewczyną. Całe lato tu przychodzili. — I co? — Nic. Pewnie nie mieli mieszkania. — Pobrali się? — zapytał z wysiłkiem Gienek; marzył o szklance zimnego, gorzkawego piwa. — Nie wiem. Może i tak, że się pobrali. Też była ładna dziewczyna. — Blondynka? — zapytał znów Gienek; nic a nic go to nie obchodziło. W dalszym ciągu czuł dręczącą pustkę i niesmak. — Brunetka — rzekł Heniek. — Pamiętam jak dziś. Ten facet był blondyn. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego taka ładna dziewczyna chodzi z takim łachudrą. — Nie wiem — mruknął pan Gienek. Splunął gęstą śliną. Był zły na Heńka: przypomniał mu, że on sam ma brzydką i dość głupią żonę. Powiedział: — Pewnie jakaś szmata. — Może?... Teraz cicho — rzekł Maliszewski. Poszedł przodem, oni ruszyli za nim wolno, starając się nie robić hałasu. Było już szarawo: słońce uciekało, na trawie kładły się STRONA 4Marek Hłasko – opowiadania – Pierwszy krok w chmurach Strona 4 błękitnawe cienie. Maliszewski w pewnym momencie odwrócił głowę i zawołał cicho: — Chodźcie! Podeszli na palcach kilka kroków i zobaczyli chłopaka z dziewczyną. Leżeli obok siebie. Dziewczyna oparła swoją głowę o ramię chłopaka i przytuliła się do niego całym ciałem Leżeli zmęczeni miłością i upałem, byli młodzi i ładni oboje — jedno ciemne, drugie jasne. Sukienka dziewczyny była uniesiona; miała długie, mocne brązowe nogi. — Ładna — rzekł Heniek. — Bardzo ładna. — Mówiłem — powiedział szeptem Maliszewski. Stali w milczeniu: pan Gienek znów oblizał wargi i pomyślał o swojej żonie z dreszczem nagłego wstrętu. Maliszewski uśmiechnął się głupkowato. Heniek jeszcze bardziej opuścił ciężkie powieki i przestępował z nogi na nogę. Nagle zapytał z rozdrażnieniem: — Robimy coś? — Ty — powiedział Maliszewski. — Zrób im coś takiego, żeby się nie pozbierali ze śmiechu do końca życia. Ty to możesz zrobić, Heniek. — Heniuś — powiedział pan Gienek — najlepiej ich nastraszyć. — Przytknął palcami i powtórzył: — Ona jest strasznie ładna. Już dawno nie widziałem takiej lalki. Jeszcze dziecko. Nie powinni tego robić. — Nagle zniecierpliwił się i rzekł do Heńka: — Zrób im pan coś, bo jak nie, to ja im bombę zasunę. — Czekaj pan — powiedział Heniek. — To już lepiej ja. Patrzył chwilę na brązowe uda dziewczyny i na twarzy jego malowała się męka. Potem wyszedł zza drzewa i stanął przed młodymi. Zmrużywszy oczy, rzekł: — W tatę i mamę się bawicie? Smacznego! Maliszewski i pan Gienek wybuchnęli śmiechem. Chłopak zerwał się na nogi i wyjąkał: — Czego pan chce? — Niczego — powiedział bardzo wolno Heniek. Stał przed chłopakiem i kołysał się na nogach. Gryzł w dalszym ciągu trawkę i spluwał zielonkawą śliną. Potem powiedział: — Uważaj, jak jedziesz, kochany. To ci przyszedłem powiedzieć. Zawsze uważaj jak jedziesz. Maliszewski wyszedł zza drzewa i stanął obok Heńka. — Ładna dziewczyna — powiedział patrząc na nią burymi oczkami. — Ja bym sam chciał taką zapoznać. Może się zapoznamy, proszę panią. STRONA 5Marek Hłasko – opowiadania – Pierwszy krok w chmurach Strona 5 — Idiota — powiedziała dziewczyna. Stanęła za chłopakiem; była czerwona i zdenerwowana; pan Gienek patrzył, jak drżą jej szczupłe plecy, i raz jeszcze pomyślał ze wstrętem o swojej brzydkiej, grubej i nieforemnej żonie. — Ty, ty, szmata — powiedział Maliszewski; oczy nabiegły mu krwią z wściekłości. rzekł szybko, jakby się dusząc: — Ty jesteś zwyczajna kurwa, rozumiesz? Ja mam córkę starszą od ciebie, ty kurewko. — Niech pan stąd odejdzie — powiedział chłopak, błagalnie patrząc im w oczy. — Ja pana proszę, niech pan stąd odejdzie. Myśmy panu niczego nie zrobili. Ja pana strasznie proszę. — Kogo ty prosisz, Janek? — powiedziała dziewczyna. — Tego starego durnia? — Zamknij swojej pani mordę — powiedział Heniek — bo inaczej ja jej zamknę. I sam też nie pajacuj. Mówię ci, zamknij jej mordę. — Sam masz mordę — powiedziała dziewczyna. Patrzyła na niego z pogardą. Była nieprzytomna ze zdenerwowania, lecz usiłowała się roześmiać szyderczo. — Bydlak — powiedziała i wybuchnęła płaczem. — Ej, ty — powiedział Heniek i szarpnął ją za rękę. — Komu ty wymyślasz? Przychodzisz się tutaj puszczać i jeszcze coś mówisz? Chłopak szarpnął się; uderzył Heńka w twarz — raz i drugi. Stało się to tak szybko, że Heniek zdążył tylko zamrugać oczami. Lecz w następnej chwili złapał chłopaka za włosy i trzasnął twarzą w swoje kolano. Potem uderzył go pięścią w usta i rzucił na ziemię. — Dosyć, proszę klienta? — zapytał. — Jak nie dosyć, to ja mogę klienta obsłużyć dodatkowo. Taryfa ulgowa; tu jest bardzo miły cmentarz. — I wybuchnął stekiem najplugawszych obelg. Zamknął oczy, lecz ciągle widział brązowe, długie nogi dziewczyny. — Chodź, Janek — powiedziała dziewczyna. Otarła chłopakowi twarz z krwi. Rzekła do nich: — Policzymy się jeszcze. — I kiedy odeszli już na parę kroków, krzyknęła histerycznie: — Jesteście stare szmaty, nie mężczyźni! Wracali do domu. Znów szli wśród ogródków działkowych. — Parno — powiedział Heniek. — Prawdopodobnie, że będzie padać. — Westchnął i rzekł: — To była ładna dziewczyna. Dlaczego jej powiedziałeś, że jest kurwa? Przecież jej nie znasz. Skąd mogłeś wiedzieć? — Ja przecież nie powiedziałem, że ona jest taka — rzekł Maliszewski. — To ty powiedziałeś. STRONA 6Marek Hłasko – opowiadania – Pierwszy krok w chmurach Strona 6 — Ja? — Ty. — Nie wygłupiaj się. Ja jej wcale nie znałem. — Ja ją znałem — Powiedział Maliszewski. — Ja już ich tutaj widziałem nie pierwszy raz. Oni się bardzo kochają. — Co będzie dalej? — zapytał pan Gienek. — Nie wiem, co będzie dalej. Ale wiem, że oni z sobą chodzą. I wiem, że oni dzisiaj pierwszy raz z sobą. — Skąd? — zapytał leniwie pan Gienek. — Słyszałem, jak ją prosił. I on się bał, i ona się bała. Słyszałem, jak się namawiali. Bali się dziecka, tak mówili. Ale chyba bardziej siebie. — Tak zawsze bywa ten pierwszy raz — powiedział Heniek. — Ja też się bałem. — Każdy się bał tego pierwszego razu — powiedział Maliszewski. — Ale po co ty go zaprawiłeś? — Sam chciałeś. — Nie wiedziałem, że to tak wyjdzie. On do niej tak dziwnie mówił... — Jak? — Nie pamiętam. — Chmurzy się — powiedział pan Gienek. — On właśnie coś mówił o chmurach — powiedział Maliszewski. — Jakiś wiersz. Mówię wam, oni się kochają. — Już teraz nie będą się kochać — powiedział pan Gienek. — Będą siebie mieli dosyć na zawsze. Po takim czymś nie będą mogli patrzeć na siebie. Niepotrzebnie to wszystko wyszło. — Ja już wiem — powiedział Maliszewski. — Przypomniało mi się. On tak jej mówił, że jak on ją tego, to będzie ich pierwszy krok w chmury. On to mówił, tylko że do wiersza. A ona tylko: "Boję się. Boję się" i płakała. — Może się bała bólu? — Nie myślę — rzekł Maliszewski. — Nie myślę, żeby się bała bólu. To przychodzi potem. Życie, inni ludzie, plotka. Ale ten pierwszy raz, to naprawdę jak w chmurach. Zakochani niczego nie widzą. — My też? — zapytał Heniek. STRONA 7Marek Hłasko – opowiadania – Pierwszy krok w chmurach Strona 7 — Oni teraz już nie będą się kochać — powiedział pan Gienek. — Ja sam wiem, że jakby mnie coś takiego spotkało, tobym już potem nie kochał dziewczyny. Zmarkotniał nagle: znów ssała go pustka. Wyszli z ogródków i znów szli ulicą. — Nie — powiedział Heniek. — Oni już teraz nie będą się kochać. Mnie też spotkało kiedyś coś takiego. I nie kochałem już potem tej dziewczyny. — Każdego z nas spotkało kiedyś coś takiego — powiedział Maliszewski. — Ale po co ty mu dałeś w japę? — On mnie pierwszy uderzył — rzekł Heniek. — Zajdziemy na to piwo? — Możemy zajść. Ta dziewczyna to już chyba nie przyjdzie. — Chyba nie — powiedział pan Gienek. — I za co pan ją tak nazwałeś? — Moją dziewczynę też tak ktoś kiedyś nazwał — powiedział Maliszewski. — I jak Boga kocham, do dziś nie wiem za co. — I nie kochałeś się pan już potem? — Nie — powiedział Maliszewski. Milczał, potem rzekł z nagłą złością: — Dajcie mi spokój, do cholery! Nie wierzę w żadną miłość. Kobiecie swojej też nie wierzę. Nikomu nie wierzę. — Głupia sprawa — powiedział Heniek. Spojrzał na niebo i powiedział: — Chmurzy się. To jak on tam mówił? — Zdaje się, że krok w deszcz czy coś takiego — powiedział zmęczonym głosem Maliszewski. — Chodźcie na to piwo... Albo o deszczu, albo o burzy... Nie pamiętam. Niczego nie pamiętam. Nie chcę niczego pamiętać. Gdybym nie pamiętał, nie byłoby tej całej awantury. — Będzie jutro deszcz — powiedział Heniek. — Zawsze w niedzielę pada deszcz — powiedział pan Gienek. Skrzywił się: raz jeszcze pomyślał o swojej ohydnej żonie, o chłopaku, o dniu jutrzejszym, o ślicznej dziewczynie, o jej długich, brunatnych nogach, o jej piersiach, o jej czerwonych, świeżych ustach, o jej opalonym, silnym karku, o jej zielonych przerażonych oczach i powtórzył bełkotem, gdyż musiał coś powiedzieć: — W niedzielę zawsze pada deszcz...
Z głową w gwiazdach. 201 470 osób lubi to · 1742 osoby mówią o tym. Astronomia według Karola Wójcickiego Strona dla chadzających z głową w gwiazdach!
Tekst piosenki: Zamyslone Glowy Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › Idę z głową w chmurachNie wiem skąd i gdzieNikt mnie nie zatrzymaNie oglądam sięWiatr unosi w góręWiatr unosi takWiatr porywa mocnoŁapię go za frakHej Zamyślone głowyNie chcę z wami walczyćMówicie że jestem winnyBo naruszam waszą przestrzeńHej Zamyślone głowyNie chcę z wami walczyćO nieMówicie że jestem winnyBo naruszam waszą przestrzeń powietrznąTam gdzie droga krętaTam gdzie bagno jestGdzie przestrzeń zamkniętaTam pojawia sięWolnośc będzie górąPrzezwycięży strachObawę przed nieznanymRadość radość będzie w nasHej Zamyślone głowyNie chcę z wami walczyćO nie nie nieMówicie że jestem winnyBo naruszam waszą przestrzeńHej Zamyślone głowyNie chcę z wami walczyćO nieMówicie że jestem winnyBo naruszam waszą przestrzeń powietrznąHej Zamyślone głowyNie chcę z wami walczyćO nieMówicie że jestem winnyBo naruszam waszą przestrzeńHej Zamyślone głowyNie chcę z wami walczyćO nieMówicie że jestem winnyBo naruszam waszą przestrzeń powietrzną Brak tłumaczenia! Pobierz PDF Teledysk Informacje Zespół powstał wiosną 2000 r. w Kobiórze. Rok później ustabilizował się skład personalny. Grana muzyka to jak określają sami: psycho-reggae-acid-czad-atack. Zagrali ponad 250 koncertów w kraju i zagranicą ( min. na "Dyktandzie" w katowickim "Spodku" , świętach miast., finałach WOSP organizowany przez TVP 3, juwenaliach, Przystanku Woodstock 2001 i 2002). Ich utwór znalazł się na filmie, oraz składance (płyta CD) “Przystanek Woodstock - Najgłośniejsza Muzyka w Polsce”. Słowa: brak danych Muzyka: brak danych Rok wydania: brak danych Płyta: brak danych 0 komentarzy Brak komentarzy
52:01. Zdumiewająca Ameryka Południowa cz. 5, Andy świat w chmurach 1080p. 01:24:57. Kapitan Nova (2021) Dubbing PL 1080p premium. 01:42:06. POIROT 32 ŚMIERĆ W CHMURACH (1992) (David Suchet, Philip Jackson, Agatha Christie) (Lektor PL 720p. 52:16. Wszystko o chmurach / Passaggio a Nord-Ovest del 2015 Dokument PL720p 720p. 46:56.
Twoja artystyczna dusza przejawia się głównie w muzyce?Tak, ale uwalnia się ona też w teatrze czy podejściu do życia, bo żyję z głową z chmurach, a w pokoju mam artystyczny nieład. Tak mam od dzieciństwa i tego chyba nie da się zwalczyć. Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką? Śpiewałam już od przedszkola. Występowałam w MOK już na przeglądzie piosenki dziecięcej wraz z innymi przedszkolakami, ale wykonywałam także solówki. Rodzice widząc moje zainteresowanie, zapisali mnie do świdnickiego ogniska muzycznego, do pana Dariusza Szymury, na „klawisze”. Tam pan Dariusz dostrzegł, że mam większy talent i chęć do śpiewania oraz występowania na scenie, niż do grania. I właściwie od wtedy zaczęłam jeździć na różnego rodzaju festiwale. Gdy byłam mała, to pamiętam, że chodziłam też do pana Dariusza Tokarzewskiego na lekcje śpiewu. Po ukończeniu ogniska związałam się bardziej na kilka lat z Miejskim Ośrodkiem Kultury, gdzie współpracowałam z panem Robertem Doroszem. Uczyłam się też indywidualnie śpiewu u pana Borysa Somerschafa w Lublinie. A w styczniu ubiegłego roku zaczęłam sama sobie grać, śpiewać, komponować. Można więc powiedzieć, że Twoim rozwojem muzycznym kierowały naprawdę znane w tej branży osoby. Tak, to prawda. Wiele też zawdzięczam panu Piotrowi Selimowi z Federacji Bardów i panu Markowi Andrzejewskiemu, który zaprosił mnie gościnnie do swojego koncertu urodzinowego. Wiem, że oni mnie bardzo wspierają i pomagają w rozwoju. Także pan Jan Kondrak, który co roku pomagał mi na świdnickich Warsztatach Piosenki Literackiej. Tak się w sumie zaczęło moje komponowanie, bo podczas tych warsztatów pisze się własną piosenkę. Pomagają w tym doświadczeni twórcy. Wtedy jedna piosenka powstawała raz na rok, a ja chciałam czegoś więcej. Od stycznia 2015 roku sama piszesz teksty. Komponujesz też muzykę, koncertujesz. Zgadza się. Pojechałam w lutym ubiegłego roku na festiwal do Ślesina i zdobyłam tam wyróżnienie. To było dla mnie duże przeżycie. Z jednej strony było to duże wyzwanie, a z drugiej strony – możliwość pokazania siebie i to mnie wzmocniło. Pierwszy koncert, na którym grałam swoją muzykę i musiałam stać ciągle na scenie i zagadywać do publiczności, odbył się w kwietniu na mojej uczelni w ramach Tygodnia Filologii Polskiej. Był to koncert w kameralnym gronie i tak to się zaczęło. Potem było dyktando organizowane przez nasz kierunek, na którym miałam mały koncercik. A takie poważne koncerty zaczęły się w lipcu na Festiwalu Folkowisko. Studiujesz, pracujesz nad własnymi utworami, dajesz koncerty. Skąd czerpiesz siłę do tego wszystkiego? Czy rodzina Cię wspiera? Rodzina to podstawa. Na pierwszym miejscu jest moja mama, bo ona zawsze mnie dopingowała i mobilizowała do działania. Kiedy przechodziłam młodzieńczy bunt i mówiłam, że nie chcę śpiewać, to ona mnie zachęcała, czasem nawet przyciskała, żebym nie rezygnowała i za to jej dzisiaj dziękuję. Moja młodsza siostra także bardzo mnie wspiera i z pierwszymi pomysłami piosenek przychodzę właśnie do niej. Mamy to szczęście, że w muzyce podoba nam się to samo i nie podoba nam się także to samo, dlatego dobrze dogadujemy się na tej płaszczyźnie. Mój tata jest niesamowity. Gdy go poproszę, to zawiezie mnie na koniec świata, tak że czuję, że też mnie wspiera. To jest wspaniałe, bo gdyby oni byli obojętni na to, co robię, albo jeszcze gorzej, gdyby byli przeciwni, to na pewno nie osiągnęłabym tego wszystkiego. Rodzina to pierwsze środowisko, z którym się stykamy i które nas kształtuje, dlatego tak istotne jest to, aby mieć dobre relacje. Czy uzdolnienia muzyczne są dziedziczne w waszej rodzinie? Zawsze się nad tym zastanawiamy. W naszej rodzinie nie ma silnych muzycznych tradycji, jednak nie jest też tak, że muzyka i teatr to coś zupełnie nam obcego. Moja mama jest uzdolniona muzycznie. Lubi chodzić na ambitne koncerty, na które mnie kiedyś często zabierała. Dziadek, czyli tata taty, słucha opery, zna wszystkie arie i myślę, że gdyby śpiewał, to mógłby nas zaskoczyć. Zaś babcia – mama mamy – śpiewała w wojskowym zespole, a jej mama, czyli moja prababcia, stworzyła na wsi amatorski zespół teatralny. Dlatego myślę, że ten artyzm jest w naszej rodzinie, ale nie jako zawód, raczej jako pasja. Mówisz, że mama zabierała Cię na koncerty, z siostrą dyskutujecie o muzyce. Co jest więc dla Ciebie inspiracją przy tworzeniu własnych utworów? Melodie, które tworzę, mają różne źródła, czasem pewnie nieuświadomione. Moje inspiracje muzyczne biorą się z muzyki przeróżnych twórców, których słucham, jednak oczywiście moim celem nie jest kopiowanie nikogo. To luźne inspiracje, poszukiwanie różnych ciekawych brzmień i emocji w muzyce. Bardzo lubię też irlandzkie i ludowe melodie, więc z nich też czerpię. Zaś jeśli chodzi o teksty, to inspiruje mnie po prostu życie, to, co się u mnie dzieje czy zdanie do przemyślenia, które gdzieś usłyszę. Co w Twoim odczuciu było przełomowym momentem tego, że zaczęłaś sama tworzyć piosenki? Pod koniec roku 2014 miałam bardzo trudne doświadczenia w życiu, które się nawarstwiły. Zadawałam sobie i Bogu pytania, dlaczego się coś takiego dzieje, dlaczego, skoro zaufałam komuś i zaufałam Bogu, coś mi się nie udało. Był taki moment, że wszystko mi nie wychodziło. Każdy konkurs kończył się porażką. Do tego dochodziły sprawy osobiste. Byłam w dole. I to był taki kopniak, który zmotywował mnie do tego, żebym wzięła się za siebie i coś zrobiła ze swoim życiem. Pomyślałam sobie, że nie musi mi ktoś grać, że mogę to robić sama. Wzięłam gitarę, która stała i obrastała kurzem i zawzięłam się, że będę sama sobie grała. To był taki przełom, że momentalnie napisałam kilka piosenek. I nagle po tym, posypała się lawina dobrych rzeczy. Moja wiara po tym, dzięki Bogu, nieco się wzmocniła i zrozumiałam, że – paradoksalnie – to właśnie te ciężkie chwile były źródłem tego dobra, które się wokół mnie ciągle rozwija. Rynek muzyczny nie jest łatwy, ale czy widzisz swoją przyszłość właśnie w tej branży? Czy może jednak postawisz na filologię polską? Filologia to zawsze jakieś wyjście awaryjne, ale szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie siebie gdzieś indziej niż w działalności kulturalnej. Marzę o tym, żeby związać się z muzyką i iść dalej w tym kierunku. Zdaję sobie sprawę, że bardzo trudno się wybić na polskim rynku, ale myślę, że jednak przebijam się z tą moją twórczością. Nawet jeśli nie będę w głównym nurcie, to jednak będę istniała w tym świecie muzycznym. Widzę to też wtedy, kiedy ludzie do mnie piszą, nawet uznani dziennikarze muzyczni, że to, co robię, jest dobre i ciekawe. Dużym atutem jest to, że są to moje autorskie teksty i że jest to trochę inne niż wszystko, co można usłyszeć w radiu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to w maju ukaże się Twoja pierwsza płyta, składająca się z 4 – 5 utworów. Mam taką nadzieję! Współpracuję z kolegą, który jeździ też ze mną na koncerty jako realizator dźwięku i u niego nagrywam swoje utwory. Jest to dla mnie komfort pracy, bo wszystkie uwagi, jakie mam, mogę mu śmiało powiedzieć. Więc kończymy nagrywać tę płytę, ale żeby ją wydać, trzeba też funduszy. Dlatego też czeka mnie jeszcze poszukiwanie sponsorów. Jeśli się uda, to będę chciała rozesłać ją w Polskę, do różnych stacji radiowych i wydawnictw. I może potem ktoś będzie chciał dalej promować moją twórczość… A gdzie będzie można Cię zobaczyć na żywo w najbliższym czasie? Zapraszam we wtorek, 19 kwietnia do kawiarni „No Logo” na KUL-u, gdzie będę występowała z autorskimi utworami podczas święta filologii polskiej. Dziękuję za rozmowę Magdalena Gładysz
H3a4XaY.
  • 2n62pb0yp6.pages.dev/35
  • 2n62pb0yp6.pages.dev/74
  • 2n62pb0yp6.pages.dev/77
  • 2n62pb0yp6.pages.dev/54
  • 2n62pb0yp6.pages.dev/44
  • 2n62pb0yp6.pages.dev/63
  • 2n62pb0yp6.pages.dev/55
  • 2n62pb0yp6.pages.dev/39
  • z głową w chmurach tekst